wtorek, 10 sierpnia 2010

Myśl socjalistyczna, a dziewiarstwo

Mój Wuj Stalin mawiał, że istotą szczęścia i ładu jest mi. własność wspólna i równość (choć nie koniecznie sprawiedliwość) w posiadaniu. Nie przewidział pewnie, że w czasach, kiedy na sklepy rzucili niebagatelną ilość sweterków narodzić się z tego mogą niezłe konflikty.

Tradycje rodzinne zaginąć nie mogą i pieczołowicie troszczę się o to, aby w sobie właściwy sposób nadać ciągłość ideom Mego Wuja. Ku rozpaczy Mej Matuli i niemalże utracie zmysłów Mojej Siostry, które owej myśli rewolucyjnej nie popierają uczyniłam z ich szaf wielki Związek Socjalistycznych Republik Dziewiarskich i Pobocznych. Siłą włączyłam w ten układ i niektóre koszule Mego Tatuli, który jednak nie zauważywszy ich braku z niemym milczeniem poddał się temu szczytnemu celowi. Kością niezgody w mej krainie dobrobytu stał się jednak przeklęty sweterek! Biały jego kolor zdradzał uniwersalność, a uroczy krój pasował do każdej z trzech różnorodnych sylwetek występujących na terenie Republiki. Któż nie pożyczał sobie w skrytości tego cuda i nie śnił o nim w nocy? Jego aura zawsze otoczona była tajemniczym milczeniem, a wszelkie łączące się z nim tematy pozostawały wybrzmiałym i pęczniejącym z dnia na dzień tabu naszego domostwa. Do czasu owego feralnego dnia…

Aby wszystko było wystarczająco jasne, pragnę nadmienić, iż w ciemnych i nieszczęśliwych czasach sprzed Republiki, zanim nastąpiła konfiskata majątku na jej rzecz, owy sweterek zakupiony został przez Moją Matulę, na co posiadała dowód w postaci aktu własności, tudzież paragonu. Wszyscy żyli w szczęściu i upojnej radości, dopóki w niewyjaśnionych okolicznościach bielutki, jak śnieg sweterek nie zaginął bez wieści. Pech chciał, że ręką, która po niego sięgnęła i zauważyła jego brak była dłoń ponurego dziedzica i wroga systemu – kończyna Mojej własnej Matuli.




Głos, który dotarł do mych delikatnych uszu i przeszył je do tego stopnia, że do dziś dźwięczy gdzieś w otchłaniach mojej mózgoczaszki, zdradził nadciągające niebezpieczeństwo. Rebelia! Dźwięczał czerwony kogut, który w jednej chwili wyrósł mi na głowie. Nie pozostawało mi nic innego, niż w niemym oczekiwaniu pozostać na swoim miejscu. Burza sama nadciągnęła i okazała swój rozbudowany aparat struktur podziemnych, w postaci krzyków, wyrzutów oraz oskarżeń skierowanych wprost w pierś naszej matki, odziewającej nasze nagie ciała- Związku Socjalistycznych Republik Dziewiarskich i Pobocznych. Jedynym pocieszeniem było to, że wśród wrogów tego systemu (najlepszego z możliwych) nastąpił rozłam. Podejrzenia, co do zagarnięcia własności wspólnej padły bowiem także na kolejnego - drugiego z dwóch zbrodniarzy politycznych – Moją Siostrę. Republika przygotowana była również i na takie sytuację. Rozbudowany system sądownictwa przewidywał wysokie kary w postaci więzienia (szlaban) lub grzywny (równowartość sweterka). Problem jednak zaczynał się w innym miejscu, mianowicie każdy z podejrzanych zaprzeczał swojej winie. Inwigilacja, która rozpoczęła się dużo wcześniej, nie przyniosła jednak zadowalających efektów, zastraszanie także nie zmieniło obecnej sytuacji. Jedyną alternatywą stał się proces publiczny. W protokole odnotowano:
Zdrajca Systemu (Oskarżyciel): To na pewno ty! Masz mi go natychmiast zwrócić na pewno jest u
ciebie w szafie. Coś ty z nim zrobiła?

Oskarżony Numer Jeden (Ja) : Zjadłam na śniadanie w pięciu porcjach i popiłam kefirem.
Zdrajca Systemu (Oskarżyciel): - (bardzo sprytnie)
W takim razie to ty. Na pewno leży gdzieś w tym twoim bałaganie. Masz taki syf, że nie dziwię się, że nie możesz go znaleźć. Masz mi go tu natychmiast przynieść. Nie obchodzi mnie to, że nie wiesz gdzie on jest. Szukaliście…
Oskarżony Numer Jeden (Ja) : Wszędzie? Owszem, tak!

I tu zapis protokołu się kończy, a zaczyna druga tura poszukiwań na miejscu zbrodni. Po dłuższym czasie wśród gęstniejących nastrojów buntu przeciwko systemowi nastąpił desant poza granice Republiki. Milcząc, aby nie wszczynać kolejnych konfliktów udaliśmy się w stronę garażu, aby przetransportować nasze ciała do centrum handlowego i zakupić towar importowany (nieoclony). Stojąc przy szeroko otwartej bramie ogrodzeniowej w towarzystwie Zdrajcy Systemu Numer
Dwa, mimo niesprzyjającej sytuacji z wysoko uniesioną głową (po wuju) ujrzałyśmy roześmianą twarz tego buntownika – Naszej Matuli. To mogło oznaczać tylko jedno. Białe cudo odnalazło się, co więcej zostało porwane przez samą Matulę (znajdowało się zarzucone !!niedbale!! na fotel kierowcy), która owym uśmiechem pragnęła zatuszować niezręczność zaistniałej sytuacji. Och, jakże mnie rozsierdził ten uśmiech. Dla dobra Republiki jednak wybaczyłam! Niech znają wielkie serce, które mam po wuju!

Huba

2 komentarze:

  1. Zapowiada się ciekawie:) Dodaję do obserwowanych:)
    Zapraszam na http://artistic-disorder.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń